Targ koni – uratowaliśmy trzy!
19 lutego dr Jakub Wojciech, kierownik i właściciel naszego ośrodka dla koni Samaria II, odwiedził targ koński w Skaryszewie, aby ocenić panujące tam warunki. Przez lata, targ ten słynął z tego, że był nie tylko największy w Europie, ale i najokrutniejszy.
Jednakże władze podjęły kroki w celu poprawy warunków dla koni. Obecnie konie w boksach są przykryte, a na miejscu zapewnione jest pożywienie, woda i opieka weterynaryjna. Ponadto, sprzedaż chorych i rannych koni ma zostać wstrzymana.
Konie są poddawane ogromnemu stresowi, stojąc tutaj, gotowe do ucieczki, samotne, w nieznanym otoczeniu, uwiązane wśród setek głośnych, głównie nietrzeźwych mężczyzn. Są wystawiane i prezentowane, z dala od wszystkiego, co znają, zabrane od swojego stada i domu, niepewne tego, co je czeka.
Oczywiście, kiedy jesteśmy na miejscu i osobiście spotykamy się ze zwierzętami, nie możemy się powstrzymać przed uratowaniem przynajmniej kilku z nich. Jak zawsze, dr Wojciech szukał najbiedniejszych i najbardziej bezbronnych, tj. starszych, chorych lub rannych koni, które ledwo przeżyłyby transport do Włoch na rzeź. Jednak w tym roku nie natknął się na żadne ewidentnie chore lub bardzo stare zwierzęta.
Zamiast tego natknął się na trójkę zniewolonych koni, których nie mógł zignorować:
7-miesięczną klaczkę, porzuconą i zestresowaną w okropnej atmosferze tego strasznego miejsca, rocznego ogiera, który został tu specjalnie przetransportowany z Rumunii, oraz jeszcze jednego przestraszonego ogierka. Cała trójka miała być niedbale załadowana na jedną z czekających ciężarówek rzeźnych pod koniec dnia i wysłana w długą podróż na śmierć do Włoch.
Tego wieczoru trzy uratowane konie bezpiecznie dotarły do ośrodka w Samarii.
Były w stanie dojść do siebie po ciężkich przeżyciach, odpocząć i poczuć się bezpiecznie. O zmroku były już przytulone do siebie w boksie.
Podczas naszych akcji ratowania koni wielokrotnie obserwowaliśmy, że zwierzęta przywiezione do nas ze strasznych miejsc, łączą się ze sobą, poprzez wspólne doświadczenia uratowania, nawet jeśli wcześniej się nie znały, pozostają przyjaciółmi na całe życie. Tak też jest w przypadku Angeliny, D’Artagnana i Aramisa, jak ich nazywamy.