Nasz projekt dla byłych psów łańcuchowych

Dzięki temu projektowi zdobywamy przyczółek w życiu psów, które do nas nie należą. Takie „po prostu” usunięcie tych psów z łańcucha, oznaczałoby stworzenie tam miejsca dla innego psa na tym samym łańcuchu i skazanie tego innego psa na ten sam gorzki los, bo jego właściciele uważają, że muszą posiadać psa na terenie swojej posesji.

Po zwykle długich negocjacjach instalujemy więc u gospodarza tzw. refugium o powierzchni od 50 do 70 metrów kwadratowych (jest to ogrodzony siatką teren z dwuściennym izolowanym domem dla psa i platformą widokową) i zawieramy umowę z właścicielem psa. Obejmuje ona warunek o możliwości odwiedzania psa w celu sprawdzenia stanu, w jakim się znajduje, w dowolnym momencie, bez wcześniejszego powiadomienia.

Od początku tego programu w 1996 roku do tej pory, zainstalowaliśmy 726 takich refugiów. Dziś opiekujemy się 346 psami w 292 refugiach w promieniu 75 km od Fallady.

Nasze miesięczne koszty na ten cel wynoszą 15.000,– €.
Obejmuje to zarobki (weterynarzy, naszego „karmiciela” i naszego inspektora) za paszę, za benzynę, za lekarstwa i na regularne utrzymanie.

Nędza przed i życie po …

Kiedyś pies łańcuchowy – zawsze pies łańcuchowy?

Nasze wzajemne spotkania z psem sięgają początków naszej ludzkiej historii – nasze relacje obejmują zarówno wspólnotę celu i życia. Zachowania człowieka w tym współistnieniu są różne: od docenienia innych istot, po ich bestialski wyzysk, kneblowanie czy tortury. Udomowienie psa ujawniło nam, ludziom, otwarcie się na nas innego gatunku, w naszym niezwykłym i bogatym pokrewieństwie ze zwierzęciem, Canis lupus familiaris, umożliwiło jednak też fatalne narażenie zwierzęcia na reguły gry człowieka, którego „zdarzyło” im się spotkać.

Drodzy przyjaciele Pro Animale, jeśli spojrzycie na przedstawione tutaj sytuacje, będziecie zdumieni ogromem przemocy dokonywanej przez nas na innych gatunkach. Są to czyny, które dla większości naszych bliźnich na całym świecie są czymś oczywistym w życiu codziennym i które tutaj, jeszcze nie tak dawno były postrzegane jako zachowania nie budzące zastrzeżeń i całkowicie normalne. Jak to możliwe, że tak osławiony towarzysz i przyjaciel człowieka od niepamiętnych czasów został emocjonalnie i fizycznie upokorzony i zniewolony na całe swoje życie?

Pierwotne emocje, takie jak stres, strach i poprzez te wtórne, takie jak rozpacz i apatia, zalewają przykute do łańcucha zwierzę. Nie ma ono możliwości przetworzenia, „poradzenia sobie” z cierpieniem, jakiego doświadcza.

Pies żyje i cierpi w danej chwili. Co może się dziać w świadomości psa, który nie potrafi zastanawiać się nad niesprawiedliwością, torturami, sankcjami, które zostały na niego nałożone?

Cytat Johanny Wothke z „TROPFEN” 1997:

„Pamiętam, to była zima 1996 roku, na początku naszej drogi w celu ulżenia polskim psom łańcuchowym… padał śnieg, było mokro, zimno i ponuro. Weszliśmy na dziedziniec gospodarstwa i negocjowaliśmy z gospodarzem, który w końcu zgodził się i zaprowadził nas do opustoszałej budy swojego psa – mała, czerwona, pusta, przewrócona miska, łańcuch przymarznięty do ziemi, drugi koniec łańcucha zawieszony na szyi czarnego psa z nienaturalnie wychyloną z budy głową. Mężczyzna kopnął psa butem w głowę – pies przestał się poruszać. Tak umarł – jako dożywotni niewolnik, tak jak niezliczone rzesze cierpiących istot przed nim i po nim – ofiara człowieka, właściciela niewolnika.

Pies odczuwa fizyczną deprawację, głód, chłód lub nieznośny upał, ból z powodu niemożności zaspokojenia swojej fizycznej potrzeby biegania i ból spowodowany dolegliwościami. Jeszcze bardziej odczuwa strach, lęk przed tym, co może go spotkać, przed krokami, które przynoszą złowieszcze zdarzenia, przed warunkami pogodowymi, które są nie do zniesienia, przed którymi nie może uciec. Odczuwa niezrozumiałą dla niego izolację, izolację od wszelkich istotnych relacji społecznych, wewnątrzgatunkowych, czy takich jak te, które skazały go kiedyś na więź z człowiekiem.

 

Z waszą pomocą, drodzy przyjaciele Pro Animale, możemy wyznaczyć ślady naszej empatii, kierując się w stronę tych, którzy są na łasce arbitralności ich panów. Możemy iść razem, wciąż w kierunku tych, którzy bez nas są całkowicie bezradni.

Powiedzmy sobie jasno, nigdy nie możemy pomóc wszystkimi psom łańcuchowym, które spotykamy. Ich właściciele nie chcą pozbywać się swojego mienia, psa, potrzebują go jako swojego „narzędzia”.

Nasz program wyznaczają następujące niezbędne „stałe punkty“:

I

Zawarcie pisemnej umowy, która między innymi umożliwia nam w każdej chwili niezapowiedziany dostęp do refugium i jego mieszkańca/ów.

II

Budowa refugium o powierzchni od 60 do 70 metrów kwadratowych z obszerną, całoroczną, izolowaną budą dla psa z platformą widokową.

III

Faktyczna kontrola refugium i jego mieszkańca/ów przez naszego inspektora Stanisława Ocha przez 6 dni w tygodniu.

IV

Kontrola weterynaryjna obejmująca też usuwanie pasożytów i kastrację z pobytem stacjonarnym w naszej klinice weterynaryjnej w Sussita Kumi.

V

Codzienny dostęp do naszej mobilnej przychodni.

VI

Zaopatrzenie ok. 10% mieszkańców refugiów w żywność i wodę przez 7 dni w tygodniu przez naszego pracownika Jana Nowakowskiego.

VII

Przejmowanie ciężko chorych, a także starych mieszkańców refugiów do naszego ośrodka dla seniorów „Doris Zinn”, wybudowanego i ukończonego w 2018 roku.

VIII

Starania Nataschy, aby przekonać właścicieli refugiów do umożliwienia przebywania pojedyńczo samotnie żyjących psów z drugim psem – najlepiej z podopiecznym ze schroniska dla zwierząt w Kołobrzegu.

Nasz zespół w akcji…